Moja nowa życiowa rola. Macierzyństwo i praca- jak to było (jest) w moim przypadku.

macierzynstwo i praca architekt wnetrz projektowanie-wnetrz-gdansk gdansk sopot gdynia

Bardzo osobisty wpis.
Wpis dedykuję wszystkim mamom.

„Asia, czy kiedyś wróci ta normalność?”
„Ola, ona nigdy nie wróci… To jest teraz normalność.”

Narodziny dziecka w życiu kobiety zmieniają wszystko. Przychodzi nowe, nieznane i mam tu na myśli zarówno sytuację dookoła, samo dziecko, ale i także samą siebie. Dziś moja córeczka ma już rok i cztery miesiące. Najtrudniejsze za nami. Tak, najtrudniejsze, bo początki wcale nie były łatwe. Nie będę jednak opowiadać historii dotyczącej stricte macierzyństwa, ale skupię się głównie na pogodzeniu nowej roli z pracą.
Należę do kobiet, które (jeszcze przed zajściem w ciążę) postanowiły wrócić do aktywności zawodowej, a nie stać się „mamą na pełen etat”…nie, to złe wyrażenie, bo jestem mamą na pełen etat (jak każda mama)… W każdym razie, nie chciałam, nie zakładałam, że po urodzeniu dziecka będę zajmować się tylko domem i dzieckiem.
Pojawienie się na świecie córki było granicą między starym a nowym. Przeskoczyłam w zupełnie nową rzeczywistość. Zmieniło się wszystko: myślenie, priorytety, plan dnia, sen… Małe dziecko pochłania tak dużo uwagi, której musisz mu poświęcić, że nie ma czasu na pracę (przynajmniej dla mnie). Nie było mowy o kontynuowaniu działań marketingowych w  mediach społecznościowych, a co dopiero o projektowaniu…

macierzynstwo i praca architekt wnetrz projektowanie-wnetrz-gdansk gdansk sopot gdynia

Skąd ta energia? Najpiękniejszy stan.

Ciąża była dla mnie niezwykłym czasem. Wiadomo- pierwsze 2-3 miesiące były męczące; organizm przystosowuje się do zmian, na nic nie miałam siły. Ale później dzieje się coś niezwykłego! Dostałam tyle energii, że w przeciągu 4 miesięcy zdobyłam nowe umiejętności artystyczne, stworzyłam nową markę wraz ze stroną internetową, całym brandingiem, prototypami i pierwszymi zrealizowanymi produktami. Postanowiłam, że odpuszczę projektowanie wnętrz na czas ciąży i pierwszych 3 miesięcy życia z maluszkiem. Co prawda, byłam kilka razy na budowie, pilnując realizacji tego projektu: https://czajkawnetrza.pl/portfolio/white-green/ ,ale nie wymagało to ode mnie dużego zaangażowania. Prace szły sprawnie (projekt z dokładną dokumentacją, zatem nie było pytań ;)) Mój stan błogosławiony przypadł na czas covidu. Zatem mogłam siedzieć w domu i właściwie robić to, na co miałam ochotę (to było piękne…):). Poranne spacery i praca nad nową marką, zakupy i gotowanie- to były nieodłączne elementy każdego dnia.

I „stał się” cud!

Gdy Marcelinka przyszła na świat, wszystko inne przestało się liczyć. Zwłaszcza gdy czwartego dnia po narodzinach trafiasz z dzieckiem na SOR i zostajesz tam przez 5 dni… Liczyło się tylko jej zdrowie… i moje także.
Dni, tygodnie, miesiące spędzałam w domu, zajmując się małym (często płaczącym) cudem. Nie ukrywam- tęskniłam do pracy, ale nie miałam ani siły, ani czasu na projektowanie. Z przykrością odmawiałam współpracy, ponieważ klienci nie mogli poczekać kilku miesięcy… Zastanawiałam się, kiedy wrócę do “normalnego trybu pracy”- opracowywania projektów, spotkań z klientami, wizyt w sklepach… Rola matki na kilka miesięcy całkowicie zdominowała rolę architekta wnętrz.
Szczerze, nie pamiętam już kiedy to było dokładnie, ale chyba gdy córka miała 6- 7 miesięcy powoli zaczęłam wracać do projektowania. Pojawiło się zlecenie od znajomego, którego nie mogłam odmówić. Pomyślałam: “Próbuję! Dam radę z terminami i realizacją projektu.” Był to projekt koncepcyjny mieszkania z rynku wtórnego z celem sprzedaży. Pracowałam głównie w trakcie drzemek małej oraz wieczorami, gdy już spała. Była zima- krótkie dni, szybko robiło się ciemno, szybko też znikały siły po całym dniu z Marceliną. Zmęczenie bardzo utrudniało wysiłek umysłowy po godz. 20:00, gdy mała poszła spać. Praca i tak była przerywana pobudkami i karmieniem.
Projektowanie w ciągu dnia, gdy córka nie spała (nie śpi) było (jest) prawie niemożliwe. Zawsze muszę mieć oczy dookoła głowy, albo uczestniczyć w zabawie, do której Marcelinka mnie zaprasza. Mój kąt do pracy- gdy siadam do komputera- wydaje się jej najciekawszym i jedynym miejscem do zabawy… (mamy, też tak macie?)

macierzynstwo i praca architekt wnetrz projektowanie-wnetrz-gdansk gdansk sopot gdynia

Delegowanie.

Jedną z priorytetowych wartości jest dla mnie zdrowie, a na to składa się m.in. sen. Nie mogłam sobie pozwolić na nieprzespane noce, bo kolejnego dnia musiałam mieć siłę do zajmowania się dzieckiem. (Z resztą, tak jest i teraz.) Pracowałam maksymalnie do północy, a potem szłam odpocząć, drzemać. Aby zdążyć z terminami zleceń musiałam oddelegować część obowiązków. I tak, też się stało- część “projektowych obowiązków” oddawałam ( i czasem oddaję) w inne ręce. Opracowywanie projektu szło w normalnym tempie, zgodnie z harmonogramem, a ja rysując dokumentację techniczną i opracowując zestawienia, mogłam jednocześnie zajmować się dzieckiem.
Czasem musiałam jednak oddelegować… córkę. Babcia zajmowała się (i nadal pomaga w razie potrzeby) małą, gdy musiałam np. jechać do sklepu i wybierać tapety, czy biec do urzędu, albo po prostu popracować chociaż ze dwie godzinki w spokoju i ciszy.

Daddy’s days!

Mimo dziesięciogodzinnej nieobecności męża z racji pracy (od poniedziałku do piątku), tata zajmował się wieczorami małą (chociaż przez godzinę), bym mogła np. wysłać pilne maile. Dodatkowo, od pewnego czasu ustaliliśmy (a właściwie to ja ustaliłam:D ) tzw. “daddy’s days” i chodzi tu o zajmowanie się latoroślą. Weekendy, gdy mama ma dużo pracy- pracuje. Soboty wykorzystuję na “pracę w terenie” (wizyty w sklepach, spotkania z klientami, wizyty na budowach…) a w niedziele (na szczęście rzadko!) pracuję z komputerem. Ale! W “daddys’days”, gdy nie mam nawału pracy, poświęcam też czas dla siebie- idę do fryzjera, na zakupy, czytam, spotykam się ze znajomymi, odwiedzam rodzinę…
Ważne jest dla mnie jednak, abym spędzała z mężem i córką jak najwięcej czasu… RAZEM. Dlatego też staram się jak najwięcej zrobić w czasie drzemki małej (przez pewien czas były to nawet 3h (!), ale ostatnio jest 1-2h) i gdy Marcelinka zaśnie- po godzinie 20:00, 21:00… Mimo, że Marcelina jest coraz starsza i mamy już za sobą nawet nocne karmienia to i tak czasem nie mam siły do trzeźwego myślenia i ochoty naświetlać się ekranem komputera. Na szczęście, taka totalna niemoc ma miejsce bardzo rzadko. A! I prócz w miarę normalnego snu, każdy dzień nie obędzie się bez KAWY!

Jak to wygląda teraz?

W skrócie: znaczną część dnia spędzam z córką. W czasie jej drzemki- czy to w domu, czy na spacerze- pracuję nad pilnymi zadaniami (nie tylko projektowymi, ale i także urzędowymi, marketingowymi…). Wieczory i weekendy (głównie soboty) to czas na moją pracę. I wiecie co? JEST OK! Wiem, że to przejściowy etap i z czasem będzie inaczej- gdy Marcelina pójdzie do żłobka, do przedszkola, ja będę miała więcej czasu na pracę. Wiem, że nigdy nie cofnę czasu, dlatego teraz wyciskam maksimum z bycia z moją małą córeczką. A rola matki daje mi nowe siły, więcej energii, więcej pewności siebie i więcej wiary w to, co robię.

Na koniec wspomnę jeszcze, że postanowiłam opisać po trosze temat pracy i macierzyństwa w moim zawodzie, z mojego punktu widzenia, ponieważ sama szukałam na początku pełnienia nowej roli artykułów na ten właśnie temat.

Chcę jeszcze podziękować mojej wspaniałej, niezastąpionej siostrze, która była (i jest) dla mnie w mamowych sprawach lepsza niż Google i wszystkie książki <3